|
www.klasa2brulez.fora.pl Forum Klasy 2 "b" Gimnazjum im. Karola Miarki w Świerklanach
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
cargo1993
Nastolatek
Dołączył: 17 Cze 2008
Posty: 340
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z domu
|
Wysłany: Sob 10:53, 21 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Pewnego słonecznego poranka, wybrałem się z kolegami do szkoły. Tam zobaczyłem wielkiego banana i nie powstrzymałem się żeby go wziąść i zjeść, coś mnie natchnęło lecz i broniło się przed tym żeby go skonsumować. Nagle zza krzaków, wyskoczyła pani dyrektor z dziennikiem w ręku. Wtedy poczułem jakiś dreszczyk emocji i rzuciłem skórkę z banana na przechodzącego kota. Ten poślizgnął się i wyrżnął wielkiego orła. Pani Dyrektor zaczęła płakać, ja natomiast popatrzyłem na grupkę bawiących się dzieci z przedszkola i dostałem ochoty na papierosa, którego oczywiście nie miałem przy sobie, ale z ratunkiem przyszła moja kochana dziewczyna i ona naszczęscie miała. Nagle się odwróciłem a zza krzaków wyszła moja mama i trzymała w ręku wielki pneumatyczny młot. Zanim zdążyłem zareagować obudziłem się w szpitalu. Nic nie pamiętałem. Dopiero moja dziewczyna uświadomiła mi że mam na lewej nodze gips. Gdy ona wyszła, zauważyłem za oknem mroczną postać. Zbliżała się coraz bardziej, czułem podniecenie ponieważ ta osoba miała duże, a nawet i ogromne uszy. Bałem się cokolwiek powiedzieć, ponieważ tak jak to było w przeszłości barbarzyńców oni też mieli duże uszy, nagle spod łóżka wyskoczyła ogromna zmutowana żaba. Zesrałem się ze strachu i poczułem w bokserkach 2 kilogramowe obciążenie. Zerwałem się na równe nogi i padłem na ziemię bo to niby 2 kg ale zrozumiałem że to aż 2 kg. Nie potrafiłem się ruszyć. W tym samym momencie do sali weszła wielka, gruba pielęgniarka z ogromnym pryszczem pod okiem. Wziąłem nogi za pas i w żółwim tempie (ze względu na obciążenie) pobiegłem do pobliskiej ubikacji. Na miejscu okazało się, że nadal chce mi się srać. usiadłem na klopie i z du** wyszedl mi taki kloc ze bylo tylko plum do wody i klop pod moim ciezarem zarwal się. Nie wiedziałem co się dzieje i srałem dalej. Poczułem wielką ulgę i z wielkim trudem podniosłem moje dupsko i wyszedłem z kibla. Wtedy zobaczyłem mojego pieska który rzucił się na mnie jak Dino z rodziny Flinstonów. Bardzo mnie ucieszyło, to że miał założony kaganiec. Nagle zobaczyłem zbliżającego się w moją stronę ogromnego, zielonego ogórka, z antenką na głowie. Mój pies z racji że był głodny to go zjadł. Bardzo szkoda mi sie go zrobiło . Gdy wróciłem ze szpitala mój pies mnie przywitał z równie ogromną jak u ogórka antenką i wylizał mi prawą stopę, nie mytą od 2 miesięcy. Wtedy poczułem z prawej strony oddech zgniłych jaj . . Wiedziałem, że to moja teściowa, więc automatycznie wziąłem kurtke i buty i wyskoczyłem na piwo. Oczywiście była tam nowa barmanka o imieniu Hildegarda. Zamiast piwa nalała mi trujący drink. Poczułem się senny i zemdlałem. Obudziłem się w ponurej piwnicy i byłem związany linami. Siedziałem na skrzypiącym krześle z dziurami po kornikach. Na sobie miałem jakiś czarny worek. Pierwszym odruchem było sprawdzenie czy mam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Davidvia
Administrator
Dołączył: 17 Cze 2008
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ty jesteś?
|
Wysłany: Sob 10:55, 21 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Pewnego słonecznego poranka, wybrałem się z kolegami do szkoły. Tam zobaczyłem wielkiego banana i nie powstrzymałem się żeby go wziąść i zjeść, coś mnie natchnęło lecz i broniło się przed tym żeby go skonsumować. Nagle zza krzaków, wyskoczyła pani dyrektor z dziennikiem w ręku. Wtedy poczułem jakiś dreszczyk emocji i rzuciłem skórkę z banana na przechodzącego kota. Ten poślizgnął się i wyrżnął wielkiego orła. Pani Dyrektor zaczęła płakać, ja natomiast popatrzyłem na grupkę bawiących się dzieci z przedszkola i dostałem ochoty na papierosa, którego oczywiście nie miałem przy sobie, ale z ratunkiem przyszła moja kochana dziewczyna i ona naszczęscie miała. Nagle się odwróciłem a zza krzaków wyszła moja mama i trzymała w ręku wielki pneumatyczny młot. Zanim zdążyłem zareagować obudziłem się w szpitalu. Nic nie pamiętałem. Dopiero moja dziewczyna uświadomiła mi że mam na lewej nodze gips. Gdy ona wyszła, zauważyłem za oknem mroczną postać. Zbliżała się coraz bardziej, czułem podniecenie ponieważ ta osoba miała duże, a nawet i ogromne uszy. Bałem się cokolwiek powiedzieć, ponieważ tak jak to było w przeszłości barbarzyńców oni też mieli duże uszy, nagle spod łóżka wyskoczyła ogromna zmutowana żaba. Zesrałem się ze strachu i poczułem w bokserkach 2 kilogramowe obciążenie. Zerwałem się na równe nogi i padłem na ziemię bo to niby 2 kg ale zrozumiałem że to aż 2 kg. Nie potrafiłem się ruszyć. W tym samym momencie do sali weszła wielka, gruba pielęgniarka z ogromnym pryszczem pod okiem. Wziąłem nogi za pas i w żółwim tempie (ze względu na obciążenie) pobiegłem do pobliskiej ubikacji. Na miejscu okazało się, że nadal chce mi się srać. usiadłem na klopie i z du** wyszedl mi taki kloc ze bylo tylko plum do wody i klop pod moim ciezarem zarwal się. Nie wiedziałem co się dzieje i srałem dalej. Poczułem wielką ulgę i z wielkim trudem podniosłem moje dupsko i wyszedłem z kibla. Wtedy zobaczyłem mojego pieska który rzucił się na mnie jak Dino z rodziny Flinstonów. Bardzo mnie ucieszyło, to że miał założony kaganiec. Nagle zobaczyłem zbliżającego się w moją stronę ogromnego, zielonego ogórka, z antenką na głowie. Mój pies z racji że był głodny to go zjadł. Bardzo szkoda mi sie go zrobiło . Gdy wróciłem ze szpitala mój pies mnie przywitał z równie ogromną jak u ogórka antenką i wylizał mi prawą stopę, nie mytą od 2 miesięcy. Wtedy poczułem z prawej strony oddech zgniłych jaj . . Wiedziałem, że to moja teściowa, więc automatycznie wziąłem kurtke i buty i wyskoczyłem na piwo. Oczywiście była tam nowa barmanka o imieniu Hildegarda. Zamiast piwa nalała mi trujący drink. Poczułem się senny i zemdlałem. Obudziłem się w ponurej piwnicy i byłem związany linami. Siedziałem na skrzypiącym krześle z dziurami po kornikach. Na sobie miałem jakiś czarny worek. Pierwszym odruchem było sprawdzenie czy mam ze sobą telefon komórkowy. Okazało się, że mam moją Nokię N95 z 8GB pamięci (lol), jednak gdy spojrzałem na wyświetlacz, zauważyłem komunikat (tylko alarmowe). Wściekły
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
cargo1993
Nastolatek
Dołączył: 17 Cze 2008
Posty: 340
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z domu
|
Wysłany: Sob 10:57, 21 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Pewnego słonecznego poranka, wybrałem się z kolegami do szkoły. Tam zobaczyłem wielkiego banana i nie powstrzymałem się żeby go wziąść i zjeść, coś mnie natchnęło lecz i broniło się przed tym żeby go skonsumować. Nagle zza krzaków, wyskoczyła pani dyrektor z dziennikiem w ręku. Wtedy poczułem jakiś dreszczyk emocji i rzuciłem skórkę z banana na przechodzącego kota. Ten poślizgnął się i wyrżnął wielkiego orła. Pani Dyrektor zaczęła płakać, ja natomiast popatrzyłem na grupkę bawiących się dzieci z przedszkola i dostałem ochoty na papierosa, którego oczywiście nie miałem przy sobie, ale z ratunkiem przyszła moja kochana dziewczyna i ona naszczęscie miała. Nagle się odwróciłem a zza krzaków wyszła moja mama i trzymała w ręku wielki pneumatyczny młot. Zanim zdążyłem zareagować obudziłem się w szpitalu. Nic nie pamiętałem. Dopiero moja dziewczyna uświadomiła mi że mam na lewej nodze gips. Gdy ona wyszła, zauważyłem za oknem mroczną postać. Zbliżała się coraz bardziej, czułem podniecenie ponieważ ta osoba miała duże, a nawet i ogromne uszy. Bałem się cokolwiek powiedzieć, ponieważ tak jak to było w przeszłości barbarzyńców oni też mieli duże uszy, nagle spod łóżka wyskoczyła ogromna zmutowana żaba. Zesrałem się ze strachu i poczułem w bokserkach 2 kilogramowe obciążenie. Zerwałem się na równe nogi i padłem na ziemię bo to niby 2 kg ale zrozumiałem że to aż 2 kg. Nie potrafiłem się ruszyć. W tym samym momencie do sali weszła wielka, gruba pielęgniarka z ogromnym pryszczem pod okiem. Wziąłem nogi za pas i w żółwim tempie (ze względu na obciążenie) pobiegłem do pobliskiej ubikacji. Na miejscu okazało się, że nadal chce mi się srać. usiadłem na klopie i z du** wyszedl mi taki kloc ze bylo tylko plum do wody i klop pod moim ciezarem zarwal się. Nie wiedziałem co się dzieje i srałem dalej. Poczułem wielką ulgę i z wielkim trudem podniosłem moje dupsko i wyszedłem z kibla. Wtedy zobaczyłem mojego pieska który rzucił się na mnie jak Dino z rodziny Flinstonów. Bardzo mnie ucieszyło, to że miał założony kaganiec. Nagle zobaczyłem zbliżającego się w moją stronę ogromnego, zielonego ogórka, z antenką na głowie. Mój pies z racji że był głodny to go zjadł. Bardzo szkoda mi sie go zrobiło . Gdy wróciłem ze szpitala mój pies mnie przywitał z równie ogromną jak u ogórka antenką i wylizał mi prawą stopę, nie mytą od 2 miesięcy. Wtedy poczułem z prawej strony oddech zgniłych jaj . . Wiedziałem, że to moja teściowa, więc automatycznie wziąłem kurtke i buty i wyskoczyłem na piwo. Oczywiście była tam nowa barmanka o imieniu Hildegarda. Zamiast piwa nalała mi trujący drink. Poczułem się senny i zemdlałem. Obudziłem się w ponurej piwnicy i byłem związany linami. Siedziałem na skrzypiącym krześle z dziurami po kornikach. Na sobie miałem jakiś czarny worek. Pierwszym odruchem było sprawdzenie czy mam ze sobą telefon komórkowy. Okazało się, że mam moją Nokię N95 z 8GB pamięci (lol), jednak gdy spojrzałem na wyświetlacz, zauważyłem komunikat (tylko alarmowe). Wściekły zacząłem się drzeć w niebogłosy. Naszczeście usłyszałą mnie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Davidvia
Administrator
Dołączył: 17 Cze 2008
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ty jesteś?
|
Wysłany: Sob 11:04, 21 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Pewnego słonecznego poranka, wybrałem się z kolegami do szkoły. Tam zobaczyłem wielkiego banana i nie powstrzymałem się żeby go wziąść i zjeść, coś mnie natchnęło lecz i broniło się przed tym żeby go skonsumować. Nagle zza krzaków, wyskoczyła pani dyrektor z dziennikiem w ręku. Wtedy poczułem jakiś dreszczyk emocji i rzuciłem skórkę z banana na przechodzącego kota. Ten poślizgnął się i wyrżnął wielkiego orła. Pani Dyrektor zaczęła płakać, ja natomiast popatrzyłem na grupkę bawiących się dzieci z przedszkola i dostałem ochoty na papierosa, którego oczywiście nie miałem przy sobie, ale z ratunkiem przyszła moja kochana dziewczyna i ona naszczęscie miała. Nagle się odwróciłem a zza krzaków wyszła moja mama i trzymała w ręku wielki pneumatyczny młot. Zanim zdążyłem zareagować obudziłem się w szpitalu. Nic nie pamiętałem. Dopiero moja dziewczyna uświadomiła mi że mam na lewej nodze gips. Gdy ona wyszła, zauważyłem za oknem mroczną postać. Zbliżała się coraz bardziej, czułem podniecenie ponieważ ta osoba miała duże, a nawet i ogromne uszy. Bałem się cokolwiek powiedzieć, ponieważ tak jak to było w przeszłości barbarzyńców oni też mieli duże uszy, nagle spod łóżka wyskoczyła ogromna zmutowana żaba. Zesrałem się ze strachu i poczułem w bokserkach 2 kilogramowe obciążenie. Zerwałem się na równe nogi i padłem na ziemię bo to niby 2 kg ale zrozumiałem że to aż 2 kg. Nie potrafiłem się ruszyć. W tym samym momencie do sali weszła wielka, gruba pielęgniarka z ogromnym pryszczem pod okiem. Wziąłem nogi za pas i w żółwim tempie (ze względu na obciążenie) pobiegłem do pobliskiej ubikacji. Na miejscu okazało się, że nadal chce mi się srać. usiadłem na klopie i z du** wyszedl mi taki kloc ze bylo tylko plum do wody i klop pod moim ciezarem zarwal się. Nie wiedziałem co się dzieje i srałem dalej. Poczułem wielką ulgę i z wielkim trudem podniosłem moje dupsko i wyszedłem z kibla. Wtedy zobaczyłem mojego pieska który rzucił się na mnie jak Dino z rodziny Flinstonów. Bardzo mnie ucieszyło, to że miał założony kaganiec. Nagle zobaczyłem zbliżającego się w moją stronę ogromnego, zielonego ogórka, z antenką na głowie. Mój pies z racji że był głodny to go zjadł. Bardzo szkoda mi sie go zrobiło . Gdy wróciłem ze szpitala mój pies mnie przywitał z równie ogromną jak u ogórka antenką i wylizał mi prawą stopę, nie mytą od 2 miesięcy. Wtedy poczułem z prawej strony oddech zgniłych jaj . . Wiedziałem, że to moja teściowa, więc automatycznie wziąłem kurtke i buty i wyskoczyłem na piwo. Oczywiście była tam nowa barmanka o imieniu Hildegarda. Zamiast piwa nalała mi trujący drink. Poczułem się senny i zemdlałem. Obudziłem się w ponurej piwnicy i byłem związany linami. Siedziałem na skrzypiącym krześle z dziurami po kornikach. Na sobie miałem jakiś czarny worek. Pierwszym odruchem było sprawdzenie czy mam ze sobą telefon komórkowy. Okazało się, że mam moją Nokię N95 z 8GB pamięci (lol), jednak gdy spojrzałem na wyświetlacz, zauważyłem komunikat (tylko alarmowe). Wściekły zacząłem się drzeć w niebogłosy. Naszczeście usłyszała mnie jakaś osoba. Okazało się, że to Pani wicedyrektor, Maria Rduch. Wyciągłem z tylnej kieszeni zeszyt z języka polskiego
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
cargo1993
Nastolatek
Dołączył: 17 Cze 2008
Posty: 340
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z domu
|
Wysłany: Sob 11:06, 21 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Pewnego słonecznego poranka, wybrałem się z kolegami do szkoły. Tam zobaczyłem wielkiego banana i nie powstrzymałem się żeby go wziąść i zjeść, coś mnie natchnęło lecz i broniło się przed tym żeby go skonsumować. Nagle zza krzaków, wyskoczyła pani dyrektor z dziennikiem w ręku. Wtedy poczułem jakiś dreszczyk emocji i rzuciłem skórkę z banana na przechodzącego kota. Ten poślizgnął się i wyrżnął wielkiego orła. Pani Dyrektor zaczęła płakać, ja natomiast popatrzyłem na grupkę bawiących się dzieci z przedszkola i dostałem ochoty na papierosa, którego oczywiście nie miałem przy sobie, ale z ratunkiem przyszła moja kochana dziewczyna i ona naszczęscie miała. Nagle się odwróciłem a zza krzaków wyszła moja mama i trzymała w ręku wielki pneumatyczny młot. Zanim zdążyłem zareagować obudziłem się w szpitalu. Nic nie pamiętałem. Dopiero moja dziewczyna uświadomiła mi że mam na lewej nodze gips. Gdy ona wyszła, zauważyłem za oknem mroczną postać. Zbliżała się coraz bardziej, czułem podniecenie ponieważ ta osoba miała duże, a nawet i ogromne uszy. Bałem się cokolwiek powiedzieć, ponieważ tak jak to było w przeszłości barbarzyńców oni też mieli duże uszy, nagle spod łóżka wyskoczyła ogromna zmutowana żaba. Zesrałem się ze strachu i poczułem w bokserkach 2 kilogramowe obciążenie. Zerwałem się na równe nogi i padłem na ziemię bo to niby 2 kg ale zrozumiałem że to aż 2 kg. Nie potrafiłem się ruszyć. W tym samym momencie do sali weszła wielka, gruba pielęgniarka z ogromnym pryszczem pod okiem. Wziąłem nogi za pas i w żółwim tempie (ze względu na obciążenie) pobiegłem do pobliskiej ubikacji. Na miejscu okazało się, że nadal chce mi się srać. usiadłem na klopie i z du** wyszedl mi taki kloc ze bylo tylko plum do wody i klop pod moim ciezarem zarwal się. Nie wiedziałem co się dzieje i srałem dalej. Poczułem wielką ulgę i z wielkim trudem podniosłem moje dupsko i wyszedłem z kibla. Wtedy zobaczyłem mojego pieska który rzucił się na mnie jak Dino z rodziny Flinstonów. Bardzo mnie ucieszyło, to że miał założony kaganiec. Nagle zobaczyłem zbliżającego się w moją stronę ogromnego, zielonego ogórka, z antenką na głowie. Mój pies z racji że był głodny to go zjadł. Bardzo szkoda mi sie go zrobiło . Gdy wróciłem ze szpitala mój pies mnie przywitał z równie ogromną jak u ogórka antenką i wylizał mi prawą stopę, nie mytą od 2 miesięcy. Wtedy poczułem z prawej strony oddech zgniłych jaj . . Wiedziałem, że to moja teściowa, więc automatycznie wziąłem kurtke i buty i wyskoczyłem na piwo. Oczywiście była tam nowa barmanka o imieniu Hildegarda. Zamiast piwa nalała mi trujący drink. Poczułem się senny i zemdlałem. Obudziłem się w ponurej piwnicy i byłem związany linami. Siedziałem na skrzypiącym krześle z dziurami po kornikach. Na sobie miałem jakiś czarny worek. Pierwszym odruchem było sprawdzenie czy mam ze sobą telefon komórkowy. Okazało się, że mam moją Nokię N95 z 8GB pamięci (lol), jednak gdy spojrzałem na wyświetlacz, zauważyłem komunikat (tylko alarmowe). Wściekły zacząłem się drzeć w niebogłosy. Naszczeście usłyszała mnie jakaś osoba. Okazało się, że to Pani wicedyrektor, Maria Rduch. Wyciągłem z tylnej kieszeni zeszyt z języka polskiego i powiedzialem ze go podre jak mnie nie uratuje... Popatrzyła na mnie jak na jakiegoś kolesia z kosmosu i sie zaśmiała,
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Davidvia
Administrator
Dołączył: 17 Cze 2008
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ty jesteś?
|
Wysłany: Sob 11:11, 21 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Pewnego słonecznego poranka, wybrałem się z kolegami do szkoły. Tam zobaczyłem wielkiego banana i nie powstrzymałem się żeby go wziąść i zjeść, coś mnie natchnęło lecz i broniło się przed tym żeby go skonsumować. Nagle zza krzaków, wyskoczyła pani dyrektor z dziennikiem w ręku. Wtedy poczułem jakiś dreszczyk emocji i rzuciłem skórkę z banana na przechodzącego kota. Ten poślizgnął się i wyrżnął wielkiego orła. Pani Dyrektor zaczęła płakać, ja natomiast popatrzyłem na grupkę bawiących się dzieci z przedszkola i dostałem ochoty na papierosa, którego oczywiście nie miałem przy sobie, ale z ratunkiem przyszła moja kochana dziewczyna i ona naszczęscie miała. Nagle się odwróciłem a zza krzaków wyszła moja mama i trzymała w ręku wielki pneumatyczny młot. Zanim zdążyłem zareagować obudziłem się w szpitalu. Nic nie pamiętałem. Dopiero moja dziewczyna uświadomiła mi że mam na lewej nodze gips. Gdy ona wyszła, zauważyłem za oknem mroczną postać. Zbliżała się coraz bardziej, czułem podniecenie ponieważ ta osoba miała duże, a nawet i ogromne uszy. Bałem się cokolwiek powiedzieć, ponieważ tak jak to było w przeszłości barbarzyńców oni też mieli duże uszy, nagle spod łóżka wyskoczyła ogromna zmutowana żaba. Zesrałem się ze strachu i poczułem w bokserkach 2 kilogramowe obciążenie. Zerwałem się na równe nogi i padłem na ziemię bo to niby 2 kg ale zrozumiałem że to aż 2 kg. Nie potrafiłem się ruszyć. W tym samym momencie do sali weszła wielka, gruba pielęgniarka z ogromnym pryszczem pod okiem. Wziąłem nogi za pas i w żółwim tempie (ze względu na obciążenie) pobiegłem do pobliskiej ubikacji. Na miejscu okazało się, że nadal chce mi się srać. usiadłem na klopie i z du** wyszedl mi taki kloc ze bylo tylko plum do wody i klop pod moim ciezarem zarwal się. Nie wiedziałem co się dzieje i srałem dalej. Poczułem wielką ulgę i z wielkim trudem podniosłem moje dupsko i wyszedłem z kibla. Wtedy zobaczyłem mojego pieska który rzucił się na mnie jak Dino z rodziny Flinstonów. Bardzo mnie ucieszyło, to że miał założony kaganiec. Nagle zobaczyłem zbliżającego się w moją stronę ogromnego, zielonego ogórka, z antenką na głowie. Mój pies z racji że był głodny to go zjadł. Bardzo szkoda mi sie go zrobiło . Gdy wróciłem ze szpitala mój pies mnie przywitał z równie ogromną jak u ogórka antenką i wylizał mi prawą stopę, nie mytą od 2 miesięcy. Wtedy poczułem z prawej strony oddech zgniłych jaj . . Wiedziałem, że to moja teściowa, więc automatycznie wziąłem kurtke i buty i wyskoczyłem na piwo. Oczywiście była tam nowa barmanka o imieniu Hildegarda. Zamiast piwa nalała mi trujący drink. Poczułem się senny i zemdlałem. Obudziłem się w ponurej piwnicy i byłem związany linami. Siedziałem na skrzypiącym krześle z dziurami po kornikach. Na sobie miałem jakiś czarny worek. Pierwszym odruchem było sprawdzenie czy mam ze sobą telefon komórkowy. Okazało się, że mam moją Nokię N95 z 8GB pamięci (lol), jednak gdy spojrzałem na wyświetlacz, zauważyłem komunikat (tylko alarmowe). Wściekły zacząłem się drzeć w niebogłosy. Naszczeście usłyszała mnie jakaś osoba. Okazało się, że to Pani wicedyrektor, Maria Rduch. Wyciągłem z tylnej kieszeni zeszyt z języka polskiego i powiedzialem ze go podre jak mnie nie uratuje... Popatrzyła na mnie jak na jakiegoś kolesia z kosmosu i sie zaśmiała, mówiąc, że ma mój prawdziwy zeszyt. Nagle wyciągnęła podręcznik z języka polskiego i rzuciła mi go prosto w głowę i znowu zemdlałem. Obudziłem się w swoim łóżku, okazało się, że to tylko sen. Na biurku leżały zużyte tusze z drukarki,
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
cargo1993
Nastolatek
Dołączył: 17 Cze 2008
Posty: 340
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z domu
|
Wysłany: Sob 11:17, 21 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Pewnego słonecznego poranka, wybrałem się z kolegami do szkoły. Tam zobaczyłem wielkiego banana i nie powstrzymałem się żeby go wziąść i zjeść, coś mnie natchnęło lecz i broniło się przed tym żeby go skonsumować. Nagle zza krzaków, wyskoczyła pani dyrektor z dziennikiem w ręku. Wtedy poczułem jakiś dreszczyk emocji i rzuciłem skórkę z banana na przechodzącego kota. Ten poślizgnął się i wyrżnął wielkiego orła. Pani Dyrektor zaczęła płakać, ja natomiast popatrzyłem na grupkę bawiących się dzieci z przedszkola i dostałem ochoty na papierosa, którego oczywiście nie miałem przy sobie, ale z ratunkiem przyszła moja kochana dziewczyna i ona naszczęscie miała. Nagle się odwróciłem a zza krzaków wyszła moja mama i trzymała w ręku wielki pneumatyczny młot. Zanim zdążyłem zareagować obudziłem się w szpitalu. Nic nie pamiętałem. Dopiero moja dziewczyna uświadomiła mi że mam na lewej nodze gips. Gdy ona wyszła, zauważyłem za oknem mroczną postać. Zbliżała się coraz bardziej, czułem podniecenie ponieważ ta osoba miała duże, a nawet i ogromne uszy. Bałem się cokolwiek powiedzieć, ponieważ tak jak to było w przeszłości barbarzyńców oni też mieli duże uszy, nagle spod łóżka wyskoczyła ogromna zmutowana żaba. Zesrałem się ze strachu i poczułem w bokserkach 2 kilogramowe obciążenie. Zerwałem się na równe nogi i padłem na ziemię bo to niby 2 kg ale zrozumiałem że to aż 2 kg. Nie potrafiłem się ruszyć. W tym samym momencie do sali weszła wielka, gruba pielęgniarka z ogromnym pryszczem pod okiem. Wziąłem nogi za pas i w żółwim tempie (ze względu na obciążenie) pobiegłem do pobliskiej ubikacji. Na miejscu okazało się, że nadal chce mi się srać. usiadłem na klopie i z du** wyszedl mi taki kloc ze bylo tylko plum do wody i klop pod moim ciezarem zarwal się. Nie wiedziałem co się dzieje i srałem dalej. Poczułem wielką ulgę i z wielkim trudem podniosłem moje dupsko i wyszedłem z kibla. Wtedy zobaczyłem mojego pieska który rzucił się na mnie jak Dino z rodziny Flinstonów. Bardzo mnie ucieszyło, to że miał założony kaganiec. Nagle zobaczyłem zbliżającego się w moją stronę ogromnego, zielonego ogórka, z antenką na głowie. Mój pies z racji że był głodny to go zjadł. Bardzo szkoda mi sie go zrobiło . Gdy wróciłem ze szpitala mój pies mnie przywitał z równie ogromną jak u ogórka antenką i wylizał mi prawą stopę, nie mytą od 2 miesięcy. Wtedy poczułem z prawej strony oddech zgniłych jaj . . Wiedziałem, że to moja teściowa, więc automatycznie wziąłem kurtke i buty i wyskoczyłem na piwo. Oczywiście była tam nowa barmanka o imieniu Hildegarda. Zamiast piwa nalała mi trujący drink. Poczułem się senny i zemdlałem. Obudziłem się w ponurej piwnicy i byłem związany linami. Siedziałem na skrzypiącym krześle z dziurami po kornikach. Na sobie miałem jakiś czarny worek. Pierwszym odruchem było sprawdzenie czy mam ze sobą telefon komórkowy. Okazało się, że mam moją Nokię N95 z 8GB pamięci (lol), jednak gdy spojrzałem na wyświetlacz, zauważyłem komunikat (tylko alarmowe). Wściekły zacząłem się drzeć w niebogłosy. Naszczeście usłyszała mnie jakaś osoba. Okazało się, że to Pani wicedyrektor, Maria Rduch. Wyciągłem z tylnej kieszeni zeszyt z języka polskiego i powiedzialem ze go podre jak mnie nie uratuje... Popatrzyła na mnie jak na jakiegoś kolesia z kosmosu i sie zaśmiała, mówiąc, że ma mój prawdziwy zeszyt. Nagle wyciągnęła podręcznik z języka polskiego i rzuciła mi go prosto w głowę i znowu zemdlałem. Obudziłem się w swoim łóżku, okazało się, że to tylko sen. Na biurku leżały zużyte tusze z drukarki, i pełno kartek z napisali "I kill you". Bardzo się bałem lecz pomyślałem że to jakiś żart. A jednak się myliłem. Kartek przybywało a mnie coraz bardziej wysiadały nerwy i nie wiedziałem co dalej robić. Postanowiłem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Davidvia
Administrator
Dołączył: 17 Cze 2008
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ty jesteś?
|
Wysłany: Sob 21:59, 21 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Pewnego słonecznego poranka, wybrałem się z kolegami do szkoły. Tam zobaczyłem wielkiego banana i nie powstrzymałem się żeby go wziąść i zjeść, coś mnie natchnęło lecz i broniło się przed tym żeby go skonsumować. Nagle zza krzaków, wyskoczyła pani dyrektor z dziennikiem w ręku. Wtedy poczułem jakiś dreszczyk emocji i rzuciłem skórkę z banana na przechodzącego kota. Ten poślizgnął się i wyrżnął wielkiego orła. Pani Dyrektor zaczęła płakać, ja natomiast popatrzyłem na grupkę bawiących się dzieci z przedszkola i dostałem ochoty na papierosa, którego oczywiście nie miałem przy sobie, ale z ratunkiem przyszła moja kochana dziewczyna i ona naszczęscie miała. Nagle się odwróciłem a zza krzaków wyszła moja mama i trzymała w ręku wielki pneumatyczny młot. Zanim zdążyłem zareagować obudziłem się w szpitalu. Nic nie pamiętałem. Dopiero moja dziewczyna uświadomiła mi że mam na lewej nodze gips. Gdy ona wyszła, zauważyłem za oknem mroczną postać. Zbliżała się coraz bardziej, czułem podniecenie ponieważ ta osoba miała duże, a nawet i ogromne uszy. Bałem się cokolwiek powiedzieć, ponieważ tak jak to było w przeszłości barbarzyńców oni też mieli duże uszy, nagle spod łóżka wyskoczyła ogromna zmutowana żaba. Zesrałem się ze strachu i poczułem w bokserkach 2 kilogramowe obciążenie. Zerwałem się na równe nogi i padłem na ziemię bo to niby 2 kg ale zrozumiałem że to aż 2 kg. Nie potrafiłem się ruszyć. W tym samym momencie do sali weszła wielka, gruba pielęgniarka z ogromnym pryszczem pod okiem. Wziąłem nogi za pas i w żółwim tempie (ze względu na obciążenie) pobiegłem do pobliskiej ubikacji. Na miejscu okazało się, że nadal chce mi się srać. usiadłem na klopie i z du** wyszedl mi taki kloc ze bylo tylko plum do wody i klop pod moim ciezarem zarwal się. Nie wiedziałem co się dzieje i srałem dalej. Poczułem wielką ulgę i z wielkim trudem podniosłem moje dupsko i wyszedłem z kibla. Wtedy zobaczyłem mojego pieska który rzucił się na mnie jak Dino z rodziny Flinstonów. Bardzo mnie ucieszyło, to że miał założony kaganiec. Nagle zobaczyłem zbliżającego się w moją stronę ogromnego, zielonego ogórka, z antenką na głowie. Mój pies z racji że był głodny to go zjadł. Bardzo szkoda mi sie go zrobiło . Gdy wróciłem ze szpitala mój pies mnie przywitał z równie ogromną jak u ogórka antenką i wylizał mi prawą stopę, nie mytą od 2 miesięcy. Wtedy poczułem z prawej strony oddech zgniłych jaj . . Wiedziałem, że to moja teściowa, więc automatycznie wziąłem kurtke i buty i wyskoczyłem na piwo. Oczywiście była tam nowa barmanka o imieniu Hildegarda. Zamiast piwa nalała mi trujący drink. Poczułem się senny i zemdlałem. Obudziłem się w ponurej piwnicy i byłem związany linami. Siedziałem na skrzypiącym krześle z dziurami po kornikach. Na sobie miałem jakiś czarny worek. Pierwszym odruchem było sprawdzenie czy mam ze sobą telefon komórkowy. Okazało się, że mam moją Nokię N95 z 8GB pamięci (lol), jednak gdy spojrzałem na wyświetlacz, zauważyłem komunikat (tylko alarmowe). Wściekły zacząłem się drzeć w niebogłosy. Naszczeście usłyszała mnie jakaś osoba. Okazało się, że to Pani wicedyrektor, Maria Rduch. Wyciągłem z tylnej kieszeni zeszyt z języka polskiego i powiedzialem ze go podre jak mnie nie uratuje... Popatrzyła na mnie jak na jakiegoś kolesia z kosmosu i sie zaśmiała, mówiąc, że ma mój prawdziwy zeszyt. Nagle wyciągnęła podręcznik z języka polskiego i rzuciła mi go prosto w głowę i znowu zemdlałem. Obudziłem się w swoim łóżku, okazało się, że to tylko sen. Na biurku leżały zużyte tusze z drukarki, i pełno kartek z napisali "I kill you". Bardzo się bałem lecz pomyślałem że to jakiś żart. A jednak się myliłem. Kartek przybywało a mnie coraz bardziej wysiadały nerwy i nie wiedziałem co dalej robić. Postanowiłem ubrać się w moje krótke, połatane szorty i pozginaną, brudną koszulkę. Następnie założyłem moje podrabiane buty z Nike, kupione na bazarze w Petersburgu i wybiegłem z domu. Wtedy
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Davidvia dnia Sob 22:00, 21 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
cargo1993
Nastolatek
Dołączył: 17 Cze 2008
Posty: 340
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z domu
|
Wysłany: Nie 8:16, 22 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Pewnego słonecznego poranka, wybrałem się z kolegami do szkoły. Tam zobaczyłem wielkiego banana i nie powstrzymałem się żeby go wziąść i zjeść, coś mnie natchnęło lecz i broniło się przed tym żeby go skonsumować. Nagle zza krzaków, wyskoczyła pani dyrektor z dziennikiem w ręku. Wtedy poczułem jakiś dreszczyk emocji i rzuciłem skórkę z banana na przechodzącego kota. Ten poślizgnął się i wyrżnął wielkiego orła. Pani Dyrektor zaczęła płakać, ja natomiast popatrzyłem na grupkę bawiących się dzieci z przedszkola i dostałem ochoty na papierosa, którego oczywiście nie miałem przy sobie, ale z ratunkiem przyszła moja kochana dziewczyna i ona naszczęscie miała. Nagle się odwróciłem a zza krzaków wyszła moja mama i trzymała w ręku wielki pneumatyczny młot. Zanim zdążyłem zareagować obudziłem się w szpitalu. Nic nie pamiętałem. Dopiero moja dziewczyna uświadomiła mi że mam na lewej nodze gips. Gdy ona wyszła, zauważyłem za oknem mroczną postać. Zbliżała się coraz bardziej, czułem podniecenie ponieważ ta osoba miała duże, a nawet i ogromne uszy. Bałem się cokolwiek powiedzieć, ponieważ tak jak to było w przeszłości barbarzyńców oni też mieli duże uszy, nagle spod łóżka wyskoczyła ogromna zmutowana żaba. Zesrałem się ze strachu i poczułem w bokserkach 2 kilogramowe obciążenie. Zerwałem się na równe nogi i padłem na ziemię bo to niby 2 kg ale zrozumiałem że to aż 2 kg. Nie potrafiłem się ruszyć. W tym samym momencie do sali weszła wielka, gruba pielęgniarka z ogromnym pryszczem pod okiem. Wziąłem nogi za pas i w żółwim tempie (ze względu na obciążenie) pobiegłem do pobliskiej ubikacji. Na miejscu okazało się, że nadal chce mi się srać. usiadłem na klopie i z du** wyszedl mi taki kloc ze bylo tylko plum do wody i klop pod moim ciezarem zarwal się. Nie wiedziałem co się dzieje i srałem dalej. Poczułem wielką ulgę i z wielkim trudem podniosłem moje dupsko i wyszedłem z kibla. Wtedy zobaczyłem mojego pieska który rzucił się na mnie jak Dino z rodziny Flinstonów. Bardzo mnie ucieszyło, to że miał założony kaganiec. Nagle zobaczyłem zbliżającego się w moją stronę ogromnego, zielonego ogórka, z antenką na głowie. Mój pies z racji że był głodny to go zjadł. Bardzo szkoda mi sie go zrobiło . Gdy wróciłem ze szpitala mój pies mnie przywitał z równie ogromną jak u ogórka antenką i wylizał mi prawą stopę, nie mytą od 2 miesięcy. Wtedy poczułem z prawej strony oddech zgniłych jaj . . Wiedziałem, że to moja teściowa, więc automatycznie wziąłem kurtke i buty i wyskoczyłem na piwo. Oczywiście była tam nowa barmanka o imieniu Hildegarda. Zamiast piwa nalała mi trujący drink. Poczułem się senny i zemdlałem. Obudziłem się w ponurej piwnicy i byłem związany linami. Siedziałem na skrzypiącym krześle z dziurami po kornikach. Na sobie miałem jakiś czarny worek. Pierwszym odruchem było sprawdzenie czy mam ze sobą telefon komórkowy. Okazało się, że mam moją Nokię N95 z 8GB pamięci (lol), jednak gdy spojrzałem na wyświetlacz, zauważyłem komunikat (tylko alarmowe). Wściekły zacząłem się drzeć w niebogłosy. Naszczeście usłyszała mnie jakaś osoba. Okazało się, że to Pani wicedyrektor, Maria Rduch. Wyciągłem z tylnej kieszeni zeszyt z języka polskiego i powiedzialem ze go podre jak mnie nie uratuje... Popatrzyła na mnie jak na jakiegoś kolesia z kosmosu i sie zaśmiała, mówiąc, że ma mój prawdziwy zeszyt. Nagle wyciągnęła podręcznik z języka polskiego i rzuciła mi go prosto w głowę i znowu zemdlałem. Obudziłem się w swoim łóżku, okazało się, że to tylko sen. Na biurku leżały zużyte tusze z drukarki, i pełno kartek z napisali "I kill you". Bardzo się bałem lecz pomyślałem że to jakiś żart. A jednak się myliłem. Kartek przybywało a mnie coraz bardziej wysiadały nerwy i nie wiedziałem co dalej robić. Postanowiłem ubrać się w moje krótke, połatane szorty i pozginaną, brudną koszulkę. Następnie założyłem moje podrabiane buty z Nike, kupione na bazarze w Petersburgu i wybiegłem z domu. Wtedy zobaczyłem tą samą postać co w szpitalu stała za oknem. Bardzo się przeraziłem. Jak się przyjrzałem to widziałem że ma na sobie adamantytową zbroję i claymore... Super miecz. Za wszelką cenę chciałem go dostać lecz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Athar
Nastolatek
Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z mamusi ;)
|
Wysłany: Śro 11:00, 25 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Pewnego słonecznego poranka, wybrałem się z kolegami do szkoły. Tam zobaczyłem wielkiego banana i nie powstrzymałem się żeby go wziąść i zjeść, coś mnie natchnęło lecz i broniło się przed tym żeby go skonsumować. Nagle zza krzaków, wyskoczyła pani dyrektor z dziennikiem w ręku. Wtedy poczułem jakiś dreszczyk emocji i rzuciłem skórkę z banana na przechodzącego kota. Ten poślizgnął się i wyrżnął wielkiego orła. Pani Dyrektor zaczęła płakać, ja natomiast popatrzyłem na grupkę bawiących się dzieci z przedszkola i dostałem ochoty na papierosa, którego oczywiście nie miałem przy sobie, ale z ratunkiem przyszła moja kochana dziewczyna i ona naszczęscie miała. Nagle się odwróciłem a zza krzaków wyszła moja mama i trzymała w ręku wielki pneumatyczny młot. Zanim zdążyłem zareagować obudziłem się w szpitalu. Nic nie pamiętałem. Dopiero moja dziewczyna uświadomiła mi że mam na lewej nodze gips. Gdy ona wyszła, zauważyłem za oknem mroczną postać. Zbliżała się coraz bardziej, czułem podniecenie ponieważ ta osoba miała duże, a nawet i ogromne uszy. Bałem się cokolwiek powiedzieć, ponieważ tak jak to było w przeszłości barbarzyńców oni też mieli duże uszy, nagle spod łóżka wyskoczyła ogromna zmutowana żaba. Zesrałem się ze strachu i poczułem w bokserkach 2 kilogramowe obciążenie. Zerwałem się na równe nogi i padłem na ziemię bo to niby 2 kg ale zrozumiałem że to aż 2 kg. Nie potrafiłem się ruszyć. W tym samym momencie do sali weszła wielka, gruba pielęgniarka z ogromnym pryszczem pod okiem. Wziąłem nogi za pas i w żółwim tempie (ze względu na obciążenie) pobiegłem do pobliskiej ubikacji. Na miejscu okazało się, że nadal chce mi się srać. usiadłem na klopie i z du** wyszedl mi taki kloc ze bylo tylko plum do wody i klop pod moim ciezarem zarwal się. Nie wiedziałem co się dzieje i srałem dalej. Poczułem wielką ulgę i z wielkim trudem podniosłem moje dupsko i wyszedłem z kibla. Wtedy zobaczyłem mojego pieska który rzucił się na mnie jak Dino z rodziny Flinstonów. Bardzo mnie ucieszyło, to że miał założony kaganiec. Nagle zobaczyłem zbliżającego się w moją stronę ogromnego, zielonego ogórka, z antenką na głowie. Mój pies z racji że był głodny to go zjadł. Bardzo szkoda mi sie go zrobiło . Gdy wróciłem ze szpitala mój pies mnie przywitał z równie ogromną jak u ogórka antenką i wylizał mi prawą stopę, nie mytą od 2 miesięcy. Wtedy poczułem z prawej strony oddech zgniłych jaj . . Wiedziałem, że to moja teściowa, więc automatycznie wziąłem kurtke i buty i wyskoczyłem na piwo. Oczywiście była tam nowa barmanka o imieniu Hildegarda. Zamiast piwa nalała mi trujący drink. Poczułem się senny i zemdlałem. Obudziłem się w ponurej piwnicy i byłem związany linami. Siedziałem na skrzypiącym krześle z dziurami po kornikach. Na sobie miałem jakiś czarny worek. Pierwszym odruchem było sprawdzenie czy mam ze sobą telefon komórkowy. Okazało się, że mam moją Nokię N95 z 8GB pamięci (lol), jednak gdy spojrzałem na wyświetlacz, zauważyłem komunikat (tylko alarmowe). Wściekły zacząłem się drzeć w niebogłosy. Naszczeście usłyszała mnie jakaś osoba. Okazało się, że to Pani wicedyrektor, Maria Rduch. Wyciągłem z tylnej kieszeni zeszyt z języka polskiego i powiedzialem ze go podre jak mnie nie uratuje... Popatrzyła na mnie jak na jakiegoś kolesia z kosmosu i sie zaśmiała, mówiąc, że ma mój prawdziwy zeszyt. Nagle wyciągnęła podręcznik z języka polskiego i rzuciła mi go prosto w głowę i znowu zemdlałem. Obudziłem się w swoim łóżku, okazało się, że to tylko sen. Na biurku leżały zużyte tusze z drukarki, i pełno kartek z napisali "I kill you". Bardzo się bałem lecz pomyślałem że to jakiś żart. A jednak się myliłem. Kartek przybywało a mnie coraz bardziej wysiadały nerwy i nie wiedziałem co dalej robić. Postanowiłem ubrać się w moje krótke, połatane szorty i pozginaną, brudną koszulkę. Następnie założyłem moje podrabiane buty z Nike, kupione na bazarze w Petersburgu i wybiegłem z domu. Wtedy zobaczyłem tą samą postać co w szpitalu stała za oknem. Bardzo się przeraziłem. Jak się przyjrzałem to widziałem że ma na sobie adamantytową zbroję i claymore... Super miecz. Za wszelką cenę chciałem go dostać lecz znowu musialem na ubikacje. Po dlugim rytuale w toi-toiu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
cRawler93
Nastolatek
Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 219
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 11:20, 25 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Pewnego słonecznego poranka, wybrałem się z kolegami do szkoły. Tam zobaczyłem wielkiego banana i nie powstrzymałem się żeby go wziąść i zjeść, coś mnie natchnęło lecz i broniło się przed tym żeby go skonsumować. Nagle zza krzaków, wyskoczyła pani dyrektor z dziennikiem w ręku. Wtedy poczułem jakiś dreszczyk emocji i rzuciłem skórkę z banana na przechodzącego kota. Ten poślizgnął się i wyrżnął wielkiego orła. Pani Dyrektor zaczęła płakać, ja natomiast popatrzyłem na grupkę bawiących się dzieci z przedszkola i dostałem ochoty na papierosa, którego oczywiście nie miałem przy sobie, ale z ratunkiem przyszła moja kochana dziewczyna i ona naszczęscie miała. Nagle się odwróciłem a zza krzaków wyszła moja mama i trzymała w ręku wielki pneumatyczny młot. Zanim zdążyłem zareagować obudziłem się w szpitalu. Nic nie pamiętałem. Dopiero moja dziewczyna uświadomiła mi że mam na lewej nodze gips. Gdy ona wyszła, zauważyłem za oknem mroczną postać. Zbliżała się coraz bardziej, czułem podniecenie ponieważ ta osoba miała duże, a nawet i ogromne uszy. Bałem się cokolwiek powiedzieć, ponieważ tak jak to było w przeszłości barbarzyńców oni też mieli duże uszy, nagle spod łóżka wyskoczyła ogromna zmutowana żaba. Zesrałem się ze strachu i poczułem w bokserkach 2 kilogramowe obciążenie. Zerwałem się na równe nogi i padłem na ziemię bo to niby 2 kg ale zrozumiałem że to aż 2 kg. Nie potrafiłem się ruszyć. W tym samym momencie do sali weszła wielka, gruba pielęgniarka z ogromnym pryszczem pod okiem. Wziąłem nogi za pas i w żółwim tempie (ze względu na obciążenie) pobiegłem do pobliskiej ubikacji. Na miejscu okazało się, że nadal chce mi się srać. usiadłem na klopie i z du** wyszedl mi taki kloc ze bylo tylko plum do wody i klop pod moim ciezarem zarwal się. Nie wiedziałem co się dzieje i srałem dalej. Poczułem wielką ulgę i z wielkim trudem podniosłem moje dupsko i wyszedłem z kibla. Wtedy zobaczyłem mojego pieska który rzucił się na mnie jak Dino z rodziny Flinstonów. Bardzo mnie ucieszyło, to że miał założony kaganiec. Nagle zobaczyłem zbliżającego się w moją stronę ogromnego, zielonego ogórka, z antenką na głowie. Mój pies z racji że był głodny to go zjadł. Bardzo szkoda mi sie go zrobiło . Gdy wróciłem ze szpitala mój pies mnie przywitał z równie ogromną jak u ogórka antenką i wylizał mi prawą stopę, nie mytą od 2 miesięcy. Wtedy poczułem z prawej strony oddech zgniłych jaj . . Wiedziałem, że to moja teściowa, więc automatycznie wziąłem kurtke i buty i wyskoczyłem na piwo. Oczywiście była tam nowa barmanka o imieniu Hildegarda. Zamiast piwa nalała mi trujący drink. Poczułem się senny i zemdlałem. Obudziłem się w ponurej piwnicy i byłem związany linami. Siedziałem na skrzypiącym krześle z dziurami po kornikach. Na sobie miałem jakiś czarny worek. Pierwszym odruchem było sprawdzenie czy mam ze sobą telefon komórkowy. Okazało się, że mam moją Nokię N95 z 8GB pamięci (lol), jednak gdy spojrzałem na wyświetlacz, zauważyłem komunikat (tylko alarmowe). Wściekły zacząłem się drzeć w niebogłosy. Naszczeście usłyszała mnie jakaś osoba. Okazało się, że to Pani wicedyrektor, Maria Rduch. Wyciągłem z tylnej kieszeni zeszyt z języka polskiego i powiedzialem ze go podre jak mnie nie uratuje... Popatrzyła na mnie jak na jakiegoś kolesia z kosmosu i sie zaśmiała, mówiąc, że ma mój prawdziwy zeszyt. Nagle wyciągnęła podręcznik z języka polskiego i rzuciła mi go prosto w głowę i znowu zemdlałem. Obudziłem się w swoim łóżku, okazało się, że to tylko sen. Na biurku leżały zużyte tusze z drukarki, i pełno kartek z napisali "I kill you". Bardzo się bałem lecz pomyślałem że to jakiś żart. A jednak się myliłem. Kartek przybywało a mnie coraz bardziej wysiadały nerwy i nie wiedziałem co dalej robić. Postanowiłem ubrać się w moje krótke, połatane szorty i pozginaną, brudną koszulkę. Następnie założyłem moje podrabiane buty z Nike, kupione na bazarze w Petersburgu i wybiegłem z domu. Wtedy zobaczyłem tą samą postać co w szpitalu stała za oknem. Bardzo się przeraziłem. Jak się przyjrzałem to widziałem że ma na sobie adamantytową zbroję i claymore... Super miecz. Za wszelką cenę chciałem go dostać lecz znowu musialem na ubikacje. Po dlugim rytuale w toi-toiu wyszedłem z nowymi doświadczeniami(nie wchodzić jeśli w środku jest druga osoba, nie wchodzić tymbardziej jeżeli w środku jest facet...). Chwile myśląć i drapiać się po... ekhem... doszedłem do wniosku iż muszę zaopatrzyć się w jakąś broń palną, w końcu kiedyś trzeba wrócić do domu, a z teściową mi się żyć pod jednym dachem nie chce. Przeszedłem pół "miasta" i kiedy byłem już przed sklepem, na ziemię spadł meteoryt z trującym tyberium (xD), wtedy rozpętało się
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Athar
Nastolatek
Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z mamusi ;)
|
Wysłany: Śro 16:29, 25 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Pewnego słonecznego poranka, wybrałem się z kolegami do szkoły. Tam zobaczyłem wielkiego banana i nie powstrzymałem się żeby go wziąść i zjeść, coś mnie natchnęło lecz i broniło się przed tym żeby go skonsumować. Nagle zza krzaków, wyskoczyła pani dyrektor z dziennikiem w ręku. Wtedy poczułem jakiś dreszczyk emocji i rzuciłem skórkę z banana na przechodzącego kota. Ten poślizgnął się i wyrżnął wielkiego orła. Pani Dyrektor zaczęła płakać, ja natomiast popatrzyłem na grupkę bawiących się dzieci z przedszkola i dostałem ochoty na papierosa, którego oczywiście nie miałem przy sobie, ale z ratunkiem przyszła moja kochana dziewczyna i ona naszczęscie miała. Nagle się odwróciłem a zza krzaków wyszła moja mama i trzymała w ręku wielki pneumatyczny młot. Zanim zdążyłem zareagować obudziłem się w szpitalu. Nic nie pamiętałem. Dopiero moja dziewczyna uświadomiła mi że mam na lewej nodze gips. Gdy ona wyszła, zauważyłem za oknem mroczną postać. Zbliżała się coraz bardziej, czułem podniecenie ponieważ ta osoba miała duże, a nawet i ogromne uszy. Bałem się cokolwiek powiedzieć, ponieważ tak jak to było w przeszłości barbarzyńców oni też mieli duże uszy, nagle spod łóżka wyskoczyła ogromna zmutowana żaba. Zesrałem się ze strachu i poczułem w bokserkach 2 kilogramowe obciążenie. Zerwałem się na równe nogi i padłem na ziemię bo to niby 2 kg ale zrozumiałem że to aż 2 kg. Nie potrafiłem się ruszyć. W tym samym momencie do sali weszła wielka, gruba pielęgniarka z ogromnym pryszczem pod okiem. Wziąłem nogi za pas i w żółwim tempie (ze względu na obciążenie) pobiegłem do pobliskiej ubikacji. Na miejscu okazało się, że nadal chce mi się srać. usiadłem na klopie i z du** wyszedl mi taki kloc ze bylo tylko plum do wody i klop pod moim ciezarem zarwal się. Nie wiedziałem co się dzieje i srałem dalej. Poczułem wielką ulgę i z wielkim trudem podniosłem moje dupsko i wyszedłem z kibla. Wtedy zobaczyłem mojego pieska który rzucił się na mnie jak Dino z rodziny Flinstonów. Bardzo mnie ucieszyło, to że miał założony kaganiec. Nagle zobaczyłem zbliżającego się w moją stronę ogromnego, zielonego ogórka, z antenką na głowie. Mój pies z racji że był głodny to go zjadł. Bardzo szkoda mi sie go zrobiło . Gdy wróciłem ze szpitala mój pies mnie przywitał z równie ogromną jak u ogórka antenką i wylizał mi prawą stopę, nie mytą od 2 miesięcy. Wtedy poczułem z prawej strony oddech zgniłych jaj . . Wiedziałem, że to moja teściowa, więc automatycznie wziąłem kurtke i buty i wyskoczyłem na piwo. Oczywiście była tam nowa barmanka o imieniu Hildegarda. Zamiast piwa nalała mi trujący drink. Poczułem się senny i zemdlałem. Obudziłem się w ponurej piwnicy i byłem związany linami. Siedziałem na skrzypiącym krześle z dziurami po kornikach. Na sobie miałem jakiś czarny worek. Pierwszym odruchem było sprawdzenie czy mam ze sobą telefon komórkowy. Okazało się, że mam moją Nokię N95 z 8GB pamięci (lol), jednak gdy spojrzałem na wyświetlacz, zauważyłem komunikat (tylko alarmowe). Wściekły zacząłem się drzeć w niebogłosy. Naszczeście usłyszała mnie jakaś osoba. Okazało się, że to Pani wicedyrektor, Maria Rduch. Wyciągłem z tylnej kieszeni zeszyt z języka polskiego i powiedzialem ze go podre jak mnie nie uratuje... Popatrzyła na mnie jak na jakiegoś kolesia z kosmosu i sie zaśmiała, mówiąc, że ma mój prawdziwy zeszyt. Nagle wyciągnęła podręcznik z języka polskiego i rzuciła mi go prosto w głowę i znowu zemdlałem. Obudziłem się w swoim łóżku, okazało się, że to tylko sen. Na biurku leżały zużyte tusze z drukarki, i pełno kartek z napisali "I kill you". Bardzo się bałem lecz pomyślałem że to jakiś żart. A jednak się myliłem. Kartek przybywało a mnie coraz bardziej wysiadały nerwy i nie wiedziałem co dalej robić. Postanowiłem ubrać się w moje krótke, połatane szorty i pozginaną, brudną koszulkę. Następnie założyłem moje podrabiane buty z Nike, kupione na bazarze w Petersburgu i wybiegłem z domu. Wtedy zobaczyłem tą samą postać co w szpitalu stała za oknem. Bardzo się przeraziłem. Jak się przyjrzałem to widziałem że ma na sobie adamantytową zbroję i claymore... Super miecz. Za wszelką cenę chciałem go dostać lecz znowu musialem na ubikacje. Po dlugim rytuale w toi-toiu wyszedłem z nowymi doświadczeniami(nie wchodzić jeśli w środku jest druga osoba, nie wchodzić tymbardziej jeżeli w środku jest facet...). Chwile myśląć i drapiać się po... ekhem... doszedłem do wniosku iż muszę zaopatrzyć się w jakąś broń palną, w końcu kiedyś trzeba wrócić do domu, a z teściową mi się żyć pod jednym dachem nie chce. Przeszedłem pół "miasta" i kiedy byłem już przed sklepem, na ziemię spadł meteoryt z trującym tyberium (xD), wtedy rozpętało się niebo. Dowiedzialem sie ze tyberium zabija tesciowe. To byla takie wzruszajace (placz) jednak
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
cRawler93
Nastolatek
Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 219
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:47, 25 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Pewnego słonecznego poranka, wybrałem się z kolegami do szkoły. Tam zobaczyłem wielkiego banana i nie powstrzymałem się żeby go wziąść i zjeść, coś mnie natchnęło lecz i broniło się przed tym żeby go skonsumować. Nagle zza krzaków, wyskoczyła pani dyrektor z dziennikiem w ręku. Wtedy poczułem jakiś dreszczyk emocji i rzuciłem skórkę z banana na przechodzącego kota. Ten poślizgnął się i wyrżnął wielkiego orła. Pani Dyrektor zaczęła płakać, ja natomiast popatrzyłem na grupkę bawiących się dzieci z przedszkola i dostałem ochoty na papierosa, którego oczywiście nie miałem przy sobie, ale z ratunkiem przyszła moja kochana dziewczyna i ona naszczęscie miała. Nagle się odwróciłem a zza krzaków wyszła moja mama i trzymała w ręku wielki pneumatyczny młot. Zanim zdążyłem zareagować obudziłem się w szpitalu. Nic nie pamiętałem. Dopiero moja dziewczyna uświadomiła mi że mam na lewej nodze gips. Gdy ona wyszła, zauważyłem za oknem mroczną postać. Zbliżała się coraz bardziej, czułem podniecenie ponieważ ta osoba miała duże, a nawet i ogromne uszy. Bałem się cokolwiek powiedzieć, ponieważ tak jak to było w przeszłości barbarzyńców oni też mieli duże uszy, nagle spod łóżka wyskoczyła ogromna zmutowana żaba. Zesrałem się ze strachu i poczułem w bokserkach 2 kilogramowe obciążenie. Zerwałem się na równe nogi i padłem na ziemię bo to niby 2 kg ale zrozumiałem że to aż 2 kg. Nie potrafiłem się ruszyć. W tym samym momencie do sali weszła wielka, gruba pielęgniarka z ogromnym pryszczem pod okiem. Wziąłem nogi za pas i w żółwim tempie (ze względu na obciążenie) pobiegłem do pobliskiej ubikacji. Na miejscu okazało się, że nadal chce mi się srać. usiadłem na klopie i z du** wyszedl mi taki kloc ze bylo tylko plum do wody i klop pod moim ciezarem zarwal się. Nie wiedziałem co się dzieje i srałem dalej. Poczułem wielką ulgę i z wielkim trudem podniosłem moje dupsko i wyszedłem z kibla. Wtedy zobaczyłem mojego pieska który rzucił się na mnie jak Dino z rodziny Flinstonów. Bardzo mnie ucieszyło, to że miał założony kaganiec. Nagle zobaczyłem zbliżającego się w moją stronę ogromnego, zielonego ogórka, z antenką na głowie. Mój pies z racji że był głodny to go zjadł. Bardzo szkoda mi sie go zrobiło . Gdy wróciłem ze szpitala mój pies mnie przywitał z równie ogromną jak u ogórka antenką i wylizał mi prawą stopę, nie mytą od 2 miesięcy. Wtedy poczułem z prawej strony oddech zgniłych jaj . . Wiedziałem, że to moja teściowa, więc automatycznie wziąłem kurtke i buty i wyskoczyłem na piwo. Oczywiście była tam nowa barmanka o imieniu Hildegarda. Zamiast piwa nalała mi trujący drink. Poczułem się senny i zemdlałem. Obudziłem się w ponurej piwnicy i byłem związany linami. Siedziałem na skrzypiącym krześle z dziurami po kornikach. Na sobie miałem jakiś czarny worek. Pierwszym odruchem było sprawdzenie czy mam ze sobą telefon komórkowy. Okazało się, że mam moją Nokię N95 z 8GB pamięci (lol), jednak gdy spojrzałem na wyświetlacz, zauważyłem komunikat (tylko alarmowe). Wściekły zacząłem się drzeć w niebogłosy. Naszczeście usłyszała mnie jakaś osoba. Okazało się, że to Pani wicedyrektor, Maria Rduch. Wyciągłem z tylnej kieszeni zeszyt z języka polskiego i powiedzialem ze go podre jak mnie nie uratuje... Popatrzyła na mnie jak na jakiegoś kolesia z kosmosu i sie zaśmiała, mówiąc, że ma mój prawdziwy zeszyt. Nagle wyciągnęła podręcznik z języka polskiego i rzuciła mi go prosto w głowę i znowu zemdlałem. Obudziłem się w swoim łóżku, okazało się, że to tylko sen. Na biurku leżały zużyte tusze z drukarki, i pełno kartek z napisali "I kill you". Bardzo się bałem lecz pomyślałem że to jakiś żart. A jednak się myliłem. Kartek przybywało a mnie coraz bardziej wysiadały nerwy i nie wiedziałem co dalej robić. Postanowiłem ubrać się w moje krótke, połatane szorty i pozginaną, brudną koszulkę. Następnie założyłem moje podrabiane buty z Nike, kupione na bazarze w Petersburgu i wybiegłem z domu. Wtedy zobaczyłem tą samą postać co w szpitalu stała za oknem. Bardzo się przeraziłem. Jak się przyjrzałem to widziałem że ma na sobie adamantytową zbroję i claymore... Super miecz. Za wszelką cenę chciałem go dostać lecz znowu musialem na ubikacje. Po dlugim rytuale w toi-toiu wyszedłem z nowymi doświadczeniami(nie wchodzić jeśli w środku jest druga osoba, nie wchodzić tymbardziej jeżeli w środku jest facet...). Chwile myśląć i drapiać się po... ekhem... doszedłem do wniosku iż muszę zaopatrzyć się w jakąś broń palną, w końcu kiedyś trzeba wrócić do domu, a z teściową mi się żyć pod jednym dachem nie chce. Przeszedłem pół "miasta" i kiedy byłem już przed sklepem, na ziemię spadł meteoryt z trującym tyberium (xD), wtedy rozpętało się niebo. Dowiedzialem sie ze tyberium zabija tesciowe. To byla takie wzruszajace (placz) jednak, przylecieli kosmici aby jeszcze bardziej rozprzestrzenić tyberium na naszej planecie(niestety dla naszej zagłady), jednak postanowiłem się z nimi zaprzyjaźnić bo potrzebowałem tyberium, przyłączył się też do mnie Brychu jednak dla własnych celów(chciał robić z tyberium blanty xD). Poszliśmy do kosmitów jednak nie wiedzieliśmy czy wyjdzie nam to na dobre, ponieważ
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
agreer
Nastolatek
Dołączył: 29 Cze 2008
Posty: 265
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza tamtego krzoka
|
Wysłany: Nie 16:46, 29 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Pewnego słonecznego poranka, wybrałem się z kolegami do szkoły. Tam zobaczyłem wielkiego banana i nie powstrzymałem się żeby go wziąść i zjeść, coś mnie natchnęło lecz i broniło się przed tym żeby go skonsumować. Nagle zza krzaków, wyskoczyła pani dyrektor z dziennikiem w ręku. Wtedy poczułem jakiś dreszczyk emocji i rzuciłem skórkę z banana na przechodzącego kota. Ten poślizgnął się i wyrżnął wielkiego orła. Pani Dyrektor zaczęła płakać, ja natomiast popatrzyłem na grupkę bawiących się dzieci z przedszkola i dostałem ochoty na papierosa, którego oczywiście nie miałem przy sobie, ale z ratunkiem przyszła moja kochana dziewczyna i ona naszczęscie miała. Nagle się odwróciłem a zza krzaków wyszła moja mama i trzymała w ręku wielki pneumatyczny młot. Zanim zdążyłem zareagować obudziłem się w szpitalu. Nic nie pamiętałem. Dopiero moja dziewczyna uświadomiła mi że mam na lewej nodze gips. Gdy ona wyszła, zauważyłem za oknem mroczną postać. Zbliżała się coraz bardziej, czułem podniecenie ponieważ ta osoba miała duże, a nawet i ogromne uszy. Bałem się cokolwiek powiedzieć, ponieważ tak jak to było w przeszłości barbarzyńców oni też mieli duże uszy, nagle spod łóżka wyskoczyła ogromna zmutowana żaba. Zesrałem się ze strachu i poczułem w bokserkach 2 kilogramowe obciążenie. Zerwałem się na równe nogi i padłem na ziemię bo to niby 2 kg ale zrozumiałem że to aż 2 kg. Nie potrafiłem się ruszyć. W tym samym momencie do sali weszła wielka, gruba pielęgniarka z ogromnym pryszczem pod okiem. Wziąłem nogi za pas i w żółwim tempie (ze względu na obciążenie) pobiegłem do pobliskiej ubikacji. Na miejscu okazało się, że nadal chce mi się srać. usiadłem na klopie i z du** wyszedl mi taki kloc ze bylo tylko plum do wody i klop pod moim ciezarem zarwal się. Nie wiedziałem co się dzieje i srałem dalej. Poczułem wielką ulgę i z wielkim trudem podniosłem moje dupsko i wyszedłem z kibla. Wtedy zobaczyłem mojego pieska który rzucił się na mnie jak Dino z rodziny Flinstonów. Bardzo mnie ucieszyło, to że miał założony kaganiec. Nagle zobaczyłem zbliżającego się w moją stronę ogromnego, zielonego ogórka, z antenką na głowie. Mój pies z racji że był głodny to go zjadł. Bardzo szkoda mi sie go zrobiło . Gdy wróciłem ze szpitala mój pies mnie przywitał z równie ogromną jak u ogórka antenką i wylizał mi prawą stopę, nie mytą od 2 miesięcy. Wtedy poczułem z prawej strony oddech zgniłych jaj . . Wiedziałem, że to moja teściowa, więc automatycznie wziąłem kurtke i buty i wyskoczyłem na piwo. Oczywiście była tam nowa barmanka o imieniu Hildegarda. Zamiast piwa nalała mi trujący drink. Poczułem się senny i zemdlałem. Obudziłem się w ponurej piwnicy i byłem związany linami. Siedziałem na skrzypiącym krześle z dziurami po kornikach. Na sobie miałem jakiś czarny worek. Pierwszym odruchem było sprawdzenie czy mam ze sobą telefon komórkowy. Okazało się, że mam moją Nokię N95 z 8GB pamięci (lol), jednak gdy spojrzałem na wyświetlacz, zauważyłem komunikat (tylko alarmowe). Wściekły zacząłem się drzeć w niebogłosy. Naszczeście usłyszała mnie jakaś osoba. Okazało się, że to Pani wicedyrektor, Maria Rduch. Wyciągłem z tylnej kieszeni zeszyt z języka polskiego i powiedzialem ze go podre jak mnie nie uratuje... Popatrzyła na mnie jak na jakiegoś kolesia z kosmosu i sie zaśmiała, mówiąc, że ma mój prawdziwy zeszyt. Nagle wyciągnęła podręcznik z języka polskiego i rzuciła mi go prosto w głowę i znowu zemdlałem. Obudziłem się w swoim łóżku, okazało się, że to tylko sen. Na biurku leżały zużyte tusze z drukarki, i pełno kartek z napisali "I kill you". Bardzo się bałem lecz pomyślałem że to jakiś żart. A jednak się myliłem. Kartek przybywało a mnie coraz bardziej wysiadały nerwy i nie wiedziałem co dalej robić. Postanowiłem ubrać się w moje krótke, połatane szorty i pozginaną, brudną koszulkę. Następnie założyłem moje podrabiane buty z Nike, kupione na bazarze w Petersburgu i wybiegłem z domu. Wtedy zobaczyłem tą samą postać co w szpitalu stała za oknem. Bardzo się przeraziłem. Jak się przyjrzałem to widziałem że ma na sobie adamantytową zbroję i claymore... Super miecz. Za wszelką cenę chciałem go dostać lecz znowu musialem na ubikacje. Po dlugim rytuale w toi-toiu wyszedłem z nowymi doświadczeniami(nie wchodzić jeśli w środku jest druga osoba, nie wchodzić tymbardziej jeżeli w środku jest facet...). Chwile myśląć i drapiać się po... ekhem... doszedłem do wniosku iż muszę zaopatrzyć się w jakąś broń palną, w końcu kiedyś trzeba wrócić do domu, a z teściową mi się żyć pod jednym dachem nie chce. Przeszedłem pół "miasta" i kiedy byłem już przed sklepem, na ziemię spadł meteoryt z trującym tyberium (xD), wtedy rozpętało się niebo. Dowiedzialem sie ze tyberium zabija tesciowe. To byla takie wzruszajace (placz) jednak, przylecieli kosmici aby jeszcze bardziej rozprzestrzenić tyberium na naszej planecie(niestety dla naszej zagłady), jednak postanowiłem się z nimi zaprzyjaźnić bo potrzebowałem tyberium, przyłączył się też do mnie Brychu jednak dla własnych celów(chciał robić z tyberium blanty xD). Poszliśmy do kosmitów jednak nie wiedzieliśmy czy wyjdzie nam to na dobre, ponieważ ich wielkie wibrujące suty drgały w rytm piosenki azjatyckich Indian z Kuala Lumpur wiedziałem ze coś jest nie tak.
_________________
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
agreer
Nastolatek
Dołączył: 29 Cze 2008
Posty: 265
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza tamtego krzoka
|
Wysłany: Śro 13:56, 06 Sie 2008 Temat postu: ROZDZIAŁ 2 |
|
|
ROZDZIAŁ 2
tak wiec z racji tego że nikt sie nie odzywa w tym temacie, a admin wyraźnie olewa to forum, uznałem iż moim obowiązkiem jako przyszłego przewodniczącego klasy jest uznać ten rozdział historyjki za zakończony i rozpocząć 2 niezwykle ciekawy rozdział
Obudziłem się dnia 29 Czerwca roku entego(są wakacje ale ja z jakiegoś powodu jestem w swej mieścinie ) głowa bolała mnie pamiętam ze ostatnią rzeczą jaką chciałem zrobić to wyrwać tym obcym ja.. jakieś części ciała... Musze sobie wszystko przypomnieć i spróbować odnaleźć mojego zaginionego pieska który zgubił się w parku 10 lat temu może on coś będzie wiedział .?.
Wstęp trochę długi ale trzeba jakoś zacząć żeby porwać innych do poetyckiego myślenia
//Edit
2 razy dokonywałem drobnych poprawek i korekt tekstu wybaczcie mi
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez agreer dnia Śro 14:00, 06 Sie 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|